BLOG << zobacz wszystkie wpisy

16 października 2013,

Jak groby niewidoczne

Rz 2,1-11 · Ps 62 · J 10,27 · Łk 11,42-46

Jezus powiedział do faryzeuszów i uczonych w Prawie: „Biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiego rodzaju jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą. Tymczasem to należało czynić i tamtego nie opuszczać. Biada wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i pozdrowienia na rynku. Biada wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą”. Wtedy odezwał się do Niego jeden z uczonych w Prawie: „Nauczycielu, tymi słowami nam też ubliżasz”. On odparł: „I wam, uczonym w Prawie, biada. Bo wkładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie”.

W dzisiejszej Ewangelii skarceni zostają przez Jezusa wszyscy obłudnicy i celebryci.  Jezus wskazuje na najważniejsze przykazanie – miłość Bożą. Faryzeusze byli bardzo drobiazgowi w przestrzeganiu Prawa. Jezus ich za to nie potepia, ale zauważa, że kładąc nacisk na drobiazgi zagubili główne przesłanie – sprawiedliwość i miłość Bożą.

Mówiąc o nich „groby niewidoczne” Jezus rzeczywiście posuwa się daleko w krytyce. Grób był wypełniony przecież rozkładającym się ciałem, w świetle prawa był nieczysty. Porównując kogoś do grobu sugeruje się, że jego serce jest pełne nieczytości. O co chodzi Jezusowi? Znowu krytykuje obłudę. Każdy z nas chce trochę lepiej wyglądać niż jest w rzeczywistości.  Ale wydaje się, że wielu faryzeuszy dbało tylko o zewnętrzną stronę pobożności, a ich motywem było zdobywanie uznania wśród ludzi, bycie podziwianym, szanowanym.

Jezus zwraca uwage przede wszystkim na wnętrze. To ono ma być czyste, ponieważ Bóg widzi serce i patrzy na serce.  Sprawiedliwość
i prawość  zaczynają się w sercu człowieka. Zaczynają się wtedy, kiedy otwieramy serce na Bożą łaskę i pozwalamy Bogu na wprowadzanie swoich porządków. On nas przemienia, daje nowe życie i odnawia wszystkie sprawy.

Może być jednak tak, że zamykamy się na wpływ Ducha i sami o własnych siłach wprowadzamy zmiany. To droga do zniechęcenia
i upadku. Sami nie podołamy. Dlaczego więc próbujemy? Bo jest w nas duma,  pragnienie osiągania celów samemu. Ale my nie jesteśmy w stanie przemienić naszego serca. Tylko On może to zrobić. A więc gdy próbujemy sami, to w zakresie naszych możliwości są tylko zewnetrzne postawy. Aby przemienić nasze serce potrzebna jest pokora i zaufanie. Pokora, aby zrezygnować z własnych wysiłków
i uznać potrzebę interwencji Boga w swoim życiu, a zaufanie by zmierzać w tym kierunku, na który  On sam  nas w  czasie tych przemianach naprowadza.

Duma ostatecznie zaowocuje faryzeizmem. Możemy mieć dobre i drobiazgowe postawy, ale staniemy się niewolnikami własnej decyzji. Im dłużej trwamy, tym trudniej jest z tego się wyrwać. Zewnętrznie będziemy w porządku, ale nasze serce z coraz wiekszą trudnością będzie znosić pogłębiający się stan obłudy. Jaki stąd wniosek? Dbajmy o czystość serca. Powierzajmy się Panu, który jedynie może odnowić nasze wnętrze.