Rdz 3,9-15.20 Ps 87 Dz 1,12-14 J 2,1-11
W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów.
A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: „Nie mają już wina”. Jezus Jej odpowiedział: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Jeszcze nie nadeszła moja godzina”. Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.
Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: „Napełnijcie stągwie wodą”. I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: „Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu”. Ci zaś zanieśli.
A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem, i nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli, przywołał pana młodego i powiedział do niego: „Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory”.
Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.
Dzisiajsza Ewangelia z drugiego rozdziału Ew. Jana stawia przed nami bardzo ciekawe pytanie: „Czy niezmienny Bóg zmienia zdanie?” Bo widzimy w niej wyraźnie, że Jezus nie chciał mieszać się w wewnetrzne sprawy organizacji wesela. To nie była „Jego sprawa”. A jednak, ostatecznie dokonał „pierwszego znaku”, jak podaje Jan.
Ten fragment jest kluczowy dla teologii o wstawiennictwie świętych, ale ja chciałbym zapytać siebie o wiarę w moje wstawiennictwo. Czy rzeczywiście wierzę, że gdy kołaczę i naprzykrzam się, to drzwi zostaną otwarte? Myślę, że nie przenikniemy tajemnicy Boga i nie zrozumiemy całości, jak suwerenny w Swych decyzjach Bóg odpowiada na prośby Swych dzieci, zarówno pojedyńczo, jak i całego Kościoła. Bo Bóg z całą pewnością jest suwerenny. I ten suwerenny Bóg objawia się jako ten, który jest wrażliwy i słucha wołania swego ludu.
I szukałem wśród nich męża, który by wystawił mur i stanął w wyłomie przede Mną, by bronił tej ziemi i przeszkodził Mi w jej niszczeniu, a nie znalazłem takiego – Ez. 22, 30
Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. – Łk. 11, 9
Wyznawajcie zatem sobie nawzajem grzechy, módlcie się jeden za drugiego, byście odzyskali zdrowie. Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego. – Jak. 5, 16
Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. – J. 15, 7
Chcę zachęcić nas, abyśmy uwierzyli we własną modlitwę i naśladowali Marię w jej bezpośrednim kontakcie z Jezusem. Widzę potrzebę, problem, ból – to nie narzekam, ale idę do Tego, który może sprawę rozwiązać. Jeżeli sprawa mnie porusza do głębi, to staję się jak ewangeliczna wdowa – uparty i naprzykrzający. Chodzi o nasze serce, bo to ono może poruszyć serce Boga.
Jest jeszcze jedna sprawa, która daje nam mandat do takiej postawy – trwanie w Jezusie. Bóg objawia, że porusza Go postawa sprawiedliwego, czystego serca. „Usłyszy jego wałanie i przyjdzie mu z pomocą.” Ps. 145, 19
Bóg nie spełnia zachcianek podszytych grzeszną postawą. Bóg zna sprawy głębiej niż my i patrzy szerzej. Ale nie chciałbym usłyszeć, jak Bóg w naszych czasach powtarza słowa z Księgi Ezechiela, że zabrakło człowieka, który by się modlił, wstawiał i orędował przed Bogiem za Kościół, wspólnotę, Europę, Izrael czy życie i zdrowie kogokolwiek z nas. Jeżeli jakaś sprawa jest dla Ciebie ważna, nie narzekaj, ale zacznij kołatać. Stawaj blisko Boga, aby On pokierował Twoim sercem. Idąc za tym, bądź wierny i zdecydowany.