1 Sm 16,1-13 Ps 89 Mk 2,23-28
Pewnego razu, gdy Jezus przechodził w szabat wśród zbóż, uczniowie Jego zaczęli po drodze zrywać kłosy. Na to faryzeusze rzekli do Niego: „Patrz, czemu oni robią w szabat to, czego nie wolno?”.
On im odpowiedział: „Czy nigdy nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy znalazł się w potrzebie, i był głodny on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego za Abiatara, najwyższego kapłana, i jadł chleby pokładne, które tylko kapłanom jeść wolno; i dał również swoim towarzyszom”.
I dodał: „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest panem szabatu”.
W dzisiejszym czytaniu mamy zawarte zarazem kontynuację szerszego wątku Ewangelii, jak i jego podsumowanie. Chrystus nie do końca pasuje do rzeczywistości, którą zastał w Izraelu. Jego postawa, słowa i czyny wchodzą w konflikt ze stróżami zasad religijnych.
Zarzucano Jezusowi, że uzdrawia w szabat, że je i pije z grzesznikami, a w powyższym fragmencie znowu chodzi o prawo szabatu. Odpowiedź Jezusa jest bardzo prosta, ale wbrew pozorom jest bardzo trudna. Bo jeżeli „szabat został ustanowiony dla człowieka” czyli prawa szabatu podlegają interpretacji tego, który je stosuje, to wtedy nasuwa się pytanie, czy mamy zupełną dowolność?
Czy w ogóle pozostają jeszcze jakieś zasady Prawa? Czy możemy je sobie kształtować według pragnień naszego serca i potrzeb chwili? Jedna wskazówka jest w samym tekście Ewangelii. Kiedy Jezus mówi, że On jest panem szabatu, to wskazuje między innymi na to, że nie dowolna osoba, ale właśnie On. Czyli, że nie każdy może sobie dowolnie zmieniać, ale Jezus jest Panem szabatu i ma do tego prawo. Dziś rozumiemy, że Jezus nie zmieniał Prawa, ale wracał do Jego pierwotnej wersji, oczyszczając je z różnych tradycji, które często niepotrzebnie ograniczały, a nawet zniewalały ludzi.
Jezus jest Panem szabatu i jednocześnie wszystkich innych praw, jakie stanowi człowiek. On musi stać w centrum. Jednocześnie On, obecny przez Swego Ducha w nas daje nam wewnętrzne rozeznanie Bożych prawd. Jak mówi proroctwo Jer. 31, 33: „Umieszczę Swe prawo w głębi ich jestestwa..”. A więc pozostają ciągle te dwa składniki, dwie nogi prowadzące nas do rozeznania: Prawo, którego nie zmienia się ani jedna „jota” i Duch, który jest w nas i nas prowadzi. Obydwie nogi są potrzebne i obydwie pochodzą z tego samego źródła.
Tak samo jak życie w Kościele. Z jednej strony jest wspólnotą osób, która rozeznaje w Bogu ustala zasady, jak żyć razem (prawo), a z drugiej życie w kościele opiera się też na naszej indywidualnej więzi z Bogiem. Te dwie nogi prowadzą jednak czasami do napięć, bo nasze wewnętrzne rozeznanie może różnić się od praw wspólnoty. Trzeba uczciwie przyznać, że obydwie nogi mogą zbłądzić, a nawet mogą zbłądzić obydwie razem. Ale wydaje mi się racjonalne w tym dwie rzeczy.
Po pierwsze, z faktu, że występują dwie nogi prawdopodobieństwo wspólnego zbłądzenia jest mniejsze. Coś w stylu zabezpieczenia porównywalnego do podwójnej helisy DNA.
Po drugie, gdy zdania się różnią, lepiej chyba przyjąć, że noga wspólnoty idzie właściwą drogą, bo jest ona ustalana w porozumieniu i wspólnocie wielu, a nie wynikiem przekonań jednego. Chodzi w końcu o to, by słuchać Jezusa, który jest Panem szabatu, Panem wszystkich praw Bożych. Trzeba się wsłuchiwać w Jego głos zarówno we wspólnocie, jak i osobistym czasie spotkania z Nim. Obydwie nogi są równie ważne i jednocześnie jest jedno źródło, z którego wszyscy czerpią.