BLOG

9 czerwca 2014,

Czy niezmienny Bóg zmienia zdanie?

Rdz 3,9-15.20 Ps 87 Dz 1,12-14 J 2,1-11

W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów.

A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: „Nie mają już wina”. Jezus Jej odpowiedział: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Jeszcze nie nadeszła moja godzina”. Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.

Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: „Napełnijcie stągwie wodą”. I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: „Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu”. Ci zaś zanieśli.

A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem, i nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli, przywołał pana młodego i powiedział do niego: „Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory”.

Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.

Dzisiajsza Ewangelia z drugiego rozdziału Ew. Jana stawia przed nami bardzo ciekawe pytanie: „Czy niezmienny Bóg zmienia zdanie?” Bo widzimy w niej wyraźnie, że Jezus nie chciał mieszać się w wewnetrzne sprawy organizacji wesela. To nie była „Jego sprawa”. A jednak, ostatecznie dokonał „pierwszego znaku”, jak podaje Jan.

Ten fragment jest kluczowy dla teologii o wstawiennictwie świętych, ale ja chciałbym zapytać siebie o wiarę w moje wstawiennictwo. Czy rzeczywiście wierzę, że gdy kołaczę i naprzykrzam się, to drzwi zostaną otwarte? Myślę, że nie przenikniemy tajemnicy Boga i nie zrozumiemy całości, jak suwerenny w Swych decyzjach Bóg odpowiada na prośby Swych dzieci, zarówno pojedyńczo, jak i całego Kościoła. Bo Bóg z całą pewnością jest suwerenny. I ten suwerenny Bóg objawia się jako ten, który jest wrażliwy i słucha wołania swego ludu.

I szukałem wśród nich męża, który by wystawił mur i stanął w wyłomie przede Mną, by bronił tej ziemi i przeszkodził Mi w jej niszczeniu, a nie znalazłem takiego – Ez. 22, 30
Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. – Łk. 11, 9
Wyznawajcie zatem sobie nawzajem grzechy, módlcie się jeden za drugiego, byście odzyskali zdrowie. Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego. – Jak. 5, 16
Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. – J. 15, 7

Chcę zachęcić nas, abyśmy uwierzyli we własną modlitwę i naśladowali Marię w jej bezpośrednim kontakcie z Jezusem. Widzę potrzebę, problem, ból – to nie narzekam, ale idę do Tego, który może sprawę rozwiązać. Jeżeli sprawa mnie porusza do głębi, to staję się jak ewangeliczna wdowa – uparty i naprzykrzający. Chodzi o nasze serce, bo to ono może poruszyć serce Boga.

Jest jeszcze jedna sprawa, która daje nam mandat do takiej postawy – trwanie w Jezusie. Bóg objawia, że porusza Go postawa sprawiedliwego, czystego serca. „Usłyszy jego wałanie i przyjdzie mu z pomocą.” Ps. 145, 19

Bóg nie spełnia zachcianek podszytych grzeszną postawą. Bóg zna sprawy głębiej niż my i patrzy szerzej. Ale nie chciałbym usłyszeć, jak Bóg w naszych czasach powtarza słowa z Księgi Ezechiela, że zabrakło człowieka, który by się modlił, wstawiał i orędował przed Bogiem za Kościół, wspólnotę, Europę, Izrael czy życie i zdrowie kogokolwiek z nas. Jeżeli jakaś sprawa jest dla Ciebie ważna, nie narzekaj, ale zacznij kołatać. Stawaj blisko Boga, aby On pokierował Twoim sercem. Idąc za tym, bądź wierny i zdecydowany.

27 maja 2014,

….poślę Go do was

Dz 16,22-34 Ps 138 J 16,5-11

Jezus powiedział do swoich uczniów:

„Teraz idę do Tego, który Mnie posłał, a nikt z was nie pyta Mnie: «Dokąd idziesz?» Ale ponieważ to wam powiedziałem, smutek napełnił wam serce. Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was.

On zaś gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. O grzechu, bo nie wierzą we Mnie; o sprawiedliwości zaś, bo idę do Ojca i już Mnie nie ujrzycie; wreszcie o sądzie, bo władca tego świata został osądzony”.

Czytając opis ostatniej wieczerzy w Ewangelii św. Jana jesteśmy wprowadzani w świat Mistrza i Jego uczniów. Apostoł oddaje realizm tych spotkań, dialogi, pytania, nadzieje i wątpliwości tak, jakby chciał powiedzieć czytelnikom: to byly najważniejsze wydarzenia historii człowieka. One były realne, przeżywaliśmy je, widzieli i dotykali. Spożywali Paschę, następnego dnia Jezus wisiał na krzyżu i umierał, a za dwa następne dni widzieliśmy Go zmartwychwstałego. Mistrz o tym wszystkim mówił, uprzedzał, ale Apostołowie nie rozumieli.

Podobnie Jezus mówił o Duchu Świętym, że przyjdzie i będzie to wejście z „pompą”, że będzie wykonywał gigantyczna pracę w sercach ludzi. Ta praca zaowocuje nawróceniami. Tak było, wydaje się wspominać św. Jan, Apostoł. Duch wykonał pracę w sercach uczniów Jezusa i stali się odważnymi świadkami. Duch wykonał tez pracę w Izraelitach, którzy tak licznie odpowiadali na pierwsze wezwania do nawrócenia. Trzy tysiące i pięć tysięcy nawróconych poprzez dwa kazania było dziełem działania Ducha, który przekonywał ich o grzechu, sprawiedliwości i o sądzie.

Duch działa również dzisiaj i przekonuje tak samo. On też daje siły do świadectwa tak samo, jak Apostołom. Tylko czy nasza odpowiedź na Boże wezwanie jest porównywalna? A powinna być! Powiedzmy sobie szczerze, przekonanie, że ewangelizacja jest zadaniem księży, czy może jeszcze niektórych wierzących jest nieprawdziwe. Nasz Kościół wzywa każdego wierzącego, aby stał się uczniem-misjonarzem. Wszyscy: papież, biskupi, księża i osoby swieckie mają to samo wezwanie, najważniejsze wezwanie ich życia, aby stali się uczniami Jezusa. A być uczniem to również być misjonarzem. To wezwanie jest bardziej podstawowe i stoi przed każdym innym powołaniem, np. do kapłaństwa, czy małżeństwa. Ono jest również podstawą każdego innego namaszczenia i daru w Kościele. Wynika bezpośrednio z daru chrztu, który zanurza nas w Jezusie i stawia powołanie, aby iść za Nim i naśladować Go.

Wczoraj poczytałem trochę dokumentu z Aparecidy, który właśnie został wydany. Powyższe treści są właśnie wzięte z tej lektury, którą redagował kard. Bergolio i dlatego jest podstawą obecnego pontyfikatu. Żaden wierzący nie jest zwolniony z bycia uczniem-misjonarzem. Każdy ma to powołanie i ten przywilej. To Duch nas do tego uzdalnia i wzywa. Duch, którego Jezus posłał do nas, którego doświadczyliśmy, który nie jest Duchem bojaźni, ale mocy i miłości i trzeżwego myślenia – II Tym. 1, 7

13 maja 2014,

i Ja daję im życie wieczne

Dz 11,19-26 Ps 87 J 10,22-30

Obchodzono w Jerozolimie uroczystość Poświęcenia Świątyni. Było to w zimie. Jezus przechadzał się w świątyni, w portyku Salomona.

Otoczyli Go Żydzi i mówili do Niego: „Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli Ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie”.

Rzekł do nich Jezus: „Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec.

Moje owce słuchają mojego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki.

Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy”.

W dzisiejszym czytaniu chciałbym uwypuklić więź, jaka istnieje pomiędzy Chrystusem-Pasterzem, a Jego owcami. Ale najpierw chciałbym zauważyć, że Pan mówi otwrcie do adwersarzy – „nie jesteście z moich owiec”. To bardzo smutne, bo przecież otoczyli Go potomkowie Abrahama, ale nie rozpoznali Mesjasza i Mu nie uwierzyli. Módlmy się za Naród Wybrany, aby coraz liczniej wracali do Pana.

Jezus mówi o swoich owcach, że słuchają Jego głosu. Słuchać to oznacza włożyć wysiłek i pragnąć usłyszeć, a kiedy się już usłyszy, to pójść za tym głosem. Mozna sobie wyobrazic owcę, która słyszy głos, ale nie idzie za głosem. Co się wtedy dzieje? Pasterz z resztą owiec oddala się. Jego głos jest coraz słabszy, coraz dalej aż w końcu nastaje cisza. Zostajemy sami i nie wiemy do końca, jak odszukać właściwą drogę. Znamy to uczucie?

Dalej jezus mówi, że On zna swoje owce. Kiedy niedawno byłem w Szkocji, pasły się tam duże stada owiec i widzieliśmy, że wiele z nich było oznaczonych farbą na grzbiecie, jedne zielone, inne czerwone. W taki sposób tamtejsi pasterze oznaczali swoją trzodę, aby odróżnić ją od innych. Bóg również dał nam taki znak przynależności do Niego i to jest pieczęć Ducha Świętego. Jezus zna swoje owce.

Dalej Jezus mówi, że Jego owce idą za Nim. To oznacza podążanie za Mistrzem i życie według Jego zasad. Iść za Jezusem to żyć miłością, to brać swój krzyż i Go naśladować. Pierwsi chrześcijanie byli nazywani „Chrystusowi” od ich podobieństwa do Mistrza. I my też potrzebujemy zostać jego uczniami. Etymologia słowa „chrześcijanie” w naszym języku sugeruje pochodzenie od chrztu. Nasz język jest tutaj wyjątkiem, ponieważ w grece i wielu współczesnych jezykach słowem bazowym jest Chrystus, a my jesteśmy „Chrystianie”. Być uczniem Jezusa, to być jego naśladowcą, postępować Jego drogami.

Dalej Jezus mówi: „i Ja daję im życie wieczne”. Zauważmy, że Jan wyraźnie daje tu czas teraźniejszy, co oznacza, że Jego owce już wkroczyły w rzeczywistość życia wiecznego. To niesamowita obietnica, dająca wieczną nadzieję i perspektywę życia. Życie w Ewangelii Jana oznacza życie obfite, bogate i wieczne. Takie jest życie od Boga, które dla nas zaplanował. Jezus chce, abyśmy żyli z tą perspektywą, że On jest naszym przewodnikiem, nie porzuci nas ani nie zawiedzie. Zaprowadzi nas do miejsc odpoczynku i obfitości.

“Nie zginą one na wieki”. Tu Jezus zapewnia, o trwałości Swego powołania. „Nikt nie wyrwie ich z mojej ręki”. Nasz Pan jest większy niż siły zła, niż nasze problemy, choroby, a nawet śmierć. Bóg chce nam dać tę perspektywę, nadziei życia wiecznego z naszym Panem. On pokonał śmierć i chce byśmy zaufali Mu, że śmierć jest już pokonana, że szatan został pokonany i że ostateczność jest w ręku Ojca, z którym Jezus stanowi Jedność. Iść za Jezusem, to najlepsza możliwa opcja. Pozostać samemu, to ryzyko, że się zagubimy, nie odnajdziemy drogi albo że padniemy łupem drapieżnika.

8 maja 2014,

Czy rozpoznajesz swojego Pasterza?

Dz 20,17-18a.28-32.36 Ps 100 Rz 8,31b-39 J 10,11-16

Jezus powiedział do faryzeuszów: „Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, do którego owce nie należą, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza. Najemnik ucieka dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach.

Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce. czytaj dalej…

28 kwietnia 2014,

Kochasz swoje życie?

Dz 1,3-8 Ps 126 Flp 1,20c-30 J 12,24-26

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity.

Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne.

A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli kto Mi służy, uczci go mój Ojciec”.

Jest w dzisiejszej Ewangelii niesamowicie trudny tekst. Sprawdzałem w grece, czy może jakoś wyjaśnienie przyjdzie z oryginału. Trochę pomaga, ale i tak tekst pozostaje niełatwym. „Kto kocha (fileo, a więc nie agape, ufff) swoje życie, straci je, a kto nienawidzi… zachowa je”. Dlaczego mam nienawidzieć życia? Przecież ono jest darem Boga, jest piękne, cudowne, pełne marzeń i niespodzianek. Przecież Jezus powiedział, że przyszedł, aby owce miały życie i to w obfitości. A Jezus zabrania mi to moje życie polubieć? W czym jest rzecz?

Zauważmy pierwsze porównanie. Obraz obumierającego ziarna jest bardzo wymowny. Ziarno, aby wydać plon, obumiera, czyli przekształca się, oddaje siebie, aby mogło wyrosnąć nowe życie. To wielkie i wręcz mistyczne przeżycie. Kiedy rozłupię orzecha, w środku znajduję suchą i smaczną pestkę. Wydaje się ona pozbawiona życia, ale to tylko pozory. Gdybym ten orzech włożył do gleby i podlewał, po jakims czasie okazało by się, że zaczyna kiełkować. Wnętrzeorzecha jest wysoce zorganizowane, żywe i rodzi nowe życie, nową roslinę. Ta tajemnica życia nadal fascynuje ludzi.

W tym kontekście lepiej rozumiemy drugi akapit. Wezwanie do nienawiści życia staje się jaśniejsze. Chodzi o poświęcenie dla innych, o oddanie temu, by rodzić nowe życie. Nasze ego nie może nas zatrzymać. Można cały czas myśleć o sobie, skupiać się na tym, kim jesteśmy, co mamy, czego nie mamy, jacy jesteśmy, co osiągamy. I tak bez końca. Ja w centrum. Jezus mówi, że takie ziarno pozostanie samo. Zarówno ziarno, jak i nasze życie ma zdolność wydania owocu tylko przez jakiś czas. Potem i tak umiera.

Wezwanie Jezusa jest o tyle radykalne, że nie ma tu kompromisu. Nie ma sytuacji: trochę dla innych, ale i trochę dla siebie. Dla ziarna nie ma połowicznego rozwiązania w stylu: mały owoc i jednocześnie niech pozostanie cząstka mnie. Mały wycinek prywatności, coś mojego. Takie połowiczne rozwiązania nie satysfakcjonują Jezusa. Nie mozna pójść za Nim i wstecz się oglądać. Kiedyś czytałem o tym u Lorena Cunnighama – założyciela Młodzież z Misją. Kiedy mówimy o tym, że oddajemy Bogu całe nasze życie, zwykle pozostawiamy sobie jakieś swoje rzeczy, nie pytając Boga o nie i nie oddając Mu ich.

Loren opisuje swoją historię, w której z oczywistych powodów (jak myślał) nie powierzył Bogu swojej relacji małżeńskiej. Wydało mu się to oczywiste, że tak ma być. Co tu mozna zmienić, co powierzać? I wtedy Bóg zwrócił mu na to uwagę. Miał wypadek samochodowy, w którym jego żona zginęła, straciła oddech, była martwa. Bóg przemówił do niego i kiedy tę sprawę również powierzył Bogu, żona odzyskała oddech, Bóg przywrócił jej życie.

Czasami potrzebujemy takich radykalnych cięć, aby zauważyć swoją błędną drogę. I kiedy oddamy wszystko i pójdziemy za Jezusem, otrzymamy więcej życia, staniemy się przekaźnikiem życia i zyskamy jeszcze przychylność Ojca.I jeszcze jedna uwaga. Życie jest wieczne i trzeba na nie patrzeć z tej perspektywy. Zawężając horyzont do doczesności możemy mieć problemy z zauważeniem sensu poświęcenia i zrozumieniem pełni w naszym życiu. A poza horyzont możemy patrzeć tylko wiarą i zaufaniem Jezusowi. On zmartwychwstał jako Pierwszy by przynieść nadzieję. Jeżeli nie ma zmartwychwstania, nasza wiara nie ma żadnego znaczenia i nasze obumieranie jest bezsensowne.

25 kwietnia 2014,

Dz 4,1-12 Ps 118 J 21,1-14

Jezus znowu ukazał się nad Morzem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób:

Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: „Idę łowić ryby”. Odpowiedzieli mu: „Idziemy i my z tobą”. Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili.

A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus.

A Jezus rzekł do nich: czytaj dalej…

17 kwietnia 2014,

… do końca ich umiłował.

Wj 12,1-8.11-14 Ps 116B 1 Kor 11,23-26 J 13,1-15

Było to przed Świętem Paschy. Jezus widząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował.

W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza Iskarioty, syna Szymona, aby Go wydać, widząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło, nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany.

Podszedł więc do Szymona Piotra, a on rzekł do Niego: „Panie, Ty chcesz mi umyć nogi?” czytaj dalej…

15 kwietnia 2014,

a Ty dokąd idziesz?

Iz 49,1-6 Ps 71 J 13,21-33.36-38

Jezus w czasie wieczerzy z uczniami swoimi doznał głębokiego wzruszenia i tak oświadczył: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeden z was Mnie zdradzi”. Spoglądali uczniowie jeden na drugiego niepewni, o kim mówi.

Jeden z uczniów Jego, ten, którego Jezus miłował, spoczywał na Jego piersi. Jemu to dał znak Szymon Piotr i rzekł do niego: „Kto to jest? O kim mówi?” Ten oparł się zaraz na piersi Jezusa i rzekł do Niego: „Panie, kto to jest?”

Jezus odpowiedział: „To ten, dla którego umaczam kawałek chleba i podam mu”. Umoczywszy więc kawałek chleba, wziął i podał Judaszowi, synowi Szymona Iskarioty. A po spożyciu kawałka chleba wszedł w niego szatan.

Jezus zaś rzekł do niego: „Co chcesz czynić, czyń prędzej”. czytaj dalej…

10 kwietnia 2014,

Dlaczego porwali kamienie?

Rdz 17,3-9 Ps 105 J 8,51-59

Jezus powiedział do Żydów: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeśli kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki”.

Rzekli do Niego Żydzi: „Teraz wiemy, że jesteś opętany. Abraham umarł i prorocy, a Ty mówisz: «Jeśli kto zachowa moją naukę, ten śmierci nie zazna na wiek». Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Abrahama, który przecież umarł? I prorocy pomarli. Kim Ty siebie czynisz?”

Odpowiedział Jezus: „Jeżeli Ja sam siebie otaczam chwałą, chwała moja jest niczym. Ale jest Ojciec mój, który Mnie chwałą otacza, o którym wy mówicie: «Jest naszym Bogiem», ale wy Go nie znacie. Ja Go jednak znam. Gdybym powiedział, że Go nie znam, byłbym podobnie jak wy kłamcą. Ale Ja Go znam i słowo Jego zachowuję. Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień, ujrzał go i ucieszył się”.

Na to rzekli do Niego Żydzi: „Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz, a Abrahama widziałeś?”

Rzekł do nich Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Zanim Abraham stał się, Ja jestem”.

Porwali więc kamienie, aby je rzucić na Niego. Jezus jednak ukrył się i wyszedł ze świątyni.

W dzisiejszym czytaniu Ewangelii mamy kontynuację ósmego rozdziału i zarazem zakończenie dyskusji. Jezus przedstwaia Siebie i swoje posłannictwo słuchaczom, którzy niedowierzają, a czasami odrzucają stwierdzenia Jezusa. Teraz mamy kulminację, która kończy się tym, że słuchacze porwali kamienie i chcieli zabić Jezusa. Dlaczego? Przecież mogli normalnie odejść. Co ich tak wzburzyło?

Jezus przedstawił się jako „Ten, który jest – Ja Jestem”. To imię zastrzeżone dla Boga i nie może być tu dwuznaczności. Ktoś, kto mówi o sobie „Ja Jestem” jest albo bluźniercą albo szaleńcem. Najwyraźniej Żydzi nie mieli Jezusa za szaleńca, bo takiemu uśmiechnęli by się i postukali w czoło. Jezus był zbyt realny, prawdziwy i niezwykły. W trakcie rozmowy powiedział im, że u Niego jest wolność, u Niego jest życie, a teraz mówi, że spotkał się z Abrahamem i przedstawia siebie jako „Ja Jestem”.

Jezus jest albo bluźniercą albo Bogiem. Tylko taką alternatywę pozostawił słuchaczom. Tylko taką alternatywę mamy też i dziś. CS Lewis, autor Narni jest cytowany na konferencjach Alfy. Stwierdza wyraźnie, by nie wyskakiwać z bezsensownymi pomysłami, że Jezus jest tylko wielkim Nauczycielem, prorokiem lub kimś w tym stylu. On nie pozostawił nam takiego wyboru. Kim więc dla Ciebie jest Jezus?

Dlatego też chrześcijanie spotykają tyle sprzeciwu. Bo głoszenie prawdy o Jezusie będzie budziło podobne reakcje, jak w czasach apostolskich. Jedni przyjmują Go jako Pana, a inni się temu gwałtownie sprzeciwiają. Bo tu nie chodzi o przyjęcie jakiejś koncepcji, ale o uznaie panowania Chrystusa. Św. Paweł w Flp. 2 napisał, że przed Nim zegnie się każde kolano istot ziemskich i niebieskich. To znaczy, ze chwala Jezusa objawi się nawet tym, którzy w Niego nie wierzyli. I takie słowa bedą budzić sprzeciw tych, którzy nie chcą poddać się panowaniu Boga.

9 kwietnia 2014,

Prawda was wyzwoli

Dn 3, 14-20.91-92.95 Dn 3 J 8,31-42

Jezus powiedział do Żydów, którzy Mu uwierzyli: „Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”.

Odpowiedzieli Mu: „Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy poddani w niczyją niewolę. Jakżeż Ty możesz mówić: «Wolni będziecie?»”

Odpowiedział im Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze, lecz Syn przebywa na zawsze. Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni. czytaj dalej…