Dz 16,22-34 Ps 138 J 16,5-11
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Teraz idę do Tego, który Mnie posłał, a nikt z was nie pyta Mnie: «Dokąd idziesz?» Ale ponieważ to wam powiedziałem, smutek napełnił wam serce. Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was.
On zaś gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. O grzechu, bo nie wierzą we Mnie; o sprawiedliwości zaś, bo idę do Ojca i już Mnie nie ujrzycie; wreszcie o sądzie, bo władca tego świata został osądzony”.
Czytając opis ostatniej wieczerzy w Ewangelii św. Jana jesteśmy wprowadzani w świat Mistrza i Jego uczniów. Apostoł oddaje realizm tych spotkań, dialogi, pytania, nadzieje i wątpliwości tak, jakby chciał powiedzieć czytelnikom: to byly najważniejsze wydarzenia historii człowieka. One były realne, przeżywaliśmy je, widzieli i dotykali. Spożywali Paschę, następnego dnia Jezus wisiał na krzyżu i umierał, a za dwa następne dni widzieliśmy Go zmartwychwstałego. Mistrz o tym wszystkim mówił, uprzedzał, ale Apostołowie nie rozumieli.
Podobnie Jezus mówił o Duchu Świętym, że przyjdzie i będzie to wejście z „pompą”, że będzie wykonywał gigantyczna pracę w sercach ludzi. Ta praca zaowocuje nawróceniami. Tak było, wydaje się wspominać św. Jan, Apostoł. Duch wykonał pracę w sercach uczniów Jezusa i stali się odważnymi świadkami. Duch wykonał tez pracę w Izraelitach, którzy tak licznie odpowiadali na pierwsze wezwania do nawrócenia. Trzy tysiące i pięć tysięcy nawróconych poprzez dwa kazania było dziełem działania Ducha, który przekonywał ich o grzechu, sprawiedliwości i o sądzie.
Duch działa również dzisiaj i przekonuje tak samo. On też daje siły do świadectwa tak samo, jak Apostołom. Tylko czy nasza odpowiedź na Boże wezwanie jest porównywalna? A powinna być! Powiedzmy sobie szczerze, przekonanie, że ewangelizacja jest zadaniem księży, czy może jeszcze niektórych wierzących jest nieprawdziwe. Nasz Kościół wzywa każdego wierzącego, aby stał się uczniem-misjonarzem. Wszyscy: papież, biskupi, księża i osoby swieckie mają to samo wezwanie, najważniejsze wezwanie ich życia, aby stali się uczniami Jezusa. A być uczniem to również być misjonarzem. To wezwanie jest bardziej podstawowe i stoi przed każdym innym powołaniem, np. do kapłaństwa, czy małżeństwa. Ono jest również podstawą każdego innego namaszczenia i daru w Kościele. Wynika bezpośrednio z daru chrztu, który zanurza nas w Jezusie i stawia powołanie, aby iść za Nim i naśladować Go.
Wczoraj poczytałem trochę dokumentu z Aparecidy, który właśnie został wydany. Powyższe treści są właśnie wzięte z tej lektury, którą redagował kard. Bergolio i dlatego jest podstawą obecnego pontyfikatu. Żaden wierzący nie jest zwolniony z bycia uczniem-misjonarzem. Każdy ma to powołanie i ten przywilej. To Duch nas do tego uzdalnia i wzywa. Duch, którego Jezus posłał do nas, którego doświadczyliśmy, który nie jest Duchem bojaźni, ale mocy i miłości i trzeżwego myślenia – II Tym. 1, 7