Śmierć Jana Chrzciciela
Znowu smętnie i smutno, bo o śmierci Jana Chrzciciela. Taki jest ten świat. Ale jest nadzieja, bo ta historia ma zupełnie inną, drugą stronę.
Jan Chrzciciel został męczennikiem. Z Jakiego powodu?
Gdy głosił potrzebę nawrócenia, tłumy przychodziły do niego. Było tak dlatego, że Jan był bezkompromisowy i mówił każdemu tak, jak się rzeczy mają. Nie podlizywał się ludziom, nie miał żadnego PR’u wręcz odwrotnie – mówił prosto z mostu. Ludzie cenią szczerość, szczególnie w skorumpowanym środowisku. Taki człowiek to skarb.
W rezultacie, jego popularność rosła. Oczywiście nie tylko dlatego, że był szczery. Dawał przecież ludziom nadzieję, ogłaszając czas pokuty.
Jan nie zmienił swej postawy nawet wtedy, gdy rzecz dotknęła króla. Żadnej polityki, kawa na ławę. Był posłany przez Boga i żadnego kompromisu nie uznawał.
Mógł zapewne zrobić karierę, wszak Herod słuchał jego słów. Mógł zostać nadwornym prorokiem, kapłanem – był synem kapłana. Sława, zaszczyty były na wyciągnięcie ręki.
Jeden mały kompromis, uśmiech, słodkie słówko i jego życie zupełnie inaczej by się potoczyło. Zamiast pustyni i szorstkiego wdzianka mogły być pałace i jedwabie… Ale Jan pozostał wierny Bogu!
No i został aresztowany, ale z respektem.
Jego życie kończy się w sposób, który ukazuje jak niegodziwy jest ten świat. Bóg zabrał Jana do siebie, gdy ten wykonał dzieło, do którego został powołany. Wykonał dobrze i otrzymał nagrodę. Jego śmierć nie była karą, ona była wyzwoleniem.
Jest taka historia, opowiedziała mi ją córka, która też ją gdzieś usłyszała. Pewne dobre małżeństwo około 50tki, już odchowało dzieci i udało się do lekarza na badania okresowe. Okazało się, że z ich zdrowiem nie jest najlepiej: awitaminoza i różne takie. Lekarz zalecił wiele witamin, różne specyfiki, sanatoria, ćwiczenia itp. Małżeństwo zaczęło pracować nad swoim zdrowiem, i głównie z motywacji żony byli wierni swym postanowieniom. Tuż przed 80tką zdarzył im się jednak wypadek i obydwoje zginęli.
U bram nieba spotykają anioła, który ich wprowadza do raju i pokazuje wszystkie wspaniałości. Pokazuje im też ich wspólny dom, wspaniała willa z regulowaną temperaturą, wspaniałe widoki. W środku “full wypas”, pełna lodówka najlepszych przysmaków i opodal magazyn zaopatrzenia. Na dodatek – zero podatków i całe zaopatrzenie jest za darmo! Mąż nie dowierza i dwa razy się pyta, ale uzyskuje potwierdzenie – wszystko jest całkowicie za darmo, bo to jest przecież niebo. W końcu odwraca się do swojej żony i poirytowany mówi: “Gdyby nie te twoje witaminy, diety i ćwiczenia, to bylibyśmy tutaj o wiele wcześniej!”
Morał jest taki, że śmierć Jana chrzciciela była dla niego końcem utrapień a początkiem pełni szczęścia. Trzeba patrzeć z Bożej perspektywy aby rozumieć te najważniejsze i najtrudniejsze sprawy naszego życia. Bez tego spotka nas rozczarowanie. Bóg mógł posłać anioła, by Jana wyprowadził, tak jak Piotra i Jana kilka lat później czy trzęsienie ziemi, które uwolniło Pawła w Filippi. Ale tym razem Bóg wiedział, że Jan wypełnił misję i uwolnił go zabierając do Siebie.