Prz 8, 22-35 · Ps 48 · J 2, 1-11
W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: „Nie mają już wina”. Jezus Jej odpowiedział: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Jeszcze nie nadeszła godzina moja”. Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: „Napełnijcie stągwie wodą”. I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: „Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu”. Ci zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem, i nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli, przywołał pana młodego i powiedział do niego: „Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory”. Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.
Dzisiejsza Ewangelia prowadzi nas do małej miejscowości w Galilei na wesele. Są z pewnością liczni goście w tym Matka Jezusa oraz Jezus i Jego uczniowie. Za niecały miesiąc, jeśli Bóg pozwoli, będziemy z żonką zwiedzać to miejsce osobiście. To dla nas szczególne przeżycie, ponieważ będzie to 24 września 2013 roku, dokładnie 25 lat po naszym ślubie, nawet godziny się zgadzają. Co więcej, nie zaplanowaliśmy tego. Zapisując się na pielgrzymkę do Ziemi Świętej, nie mieliśmy planu, ani nawet dokładnych dat wyjazdu. Mniej więcej od 2 miesięcy już o tym wiemy, że zaplanowane odnowienie przyrzeczeń małżeńskich wypadnie dokładnie 25 lat po naszym przyrzeczeniu. Bóg potrafi robić niespodzianki.
Na weselu w Kanie Jezus też zrobił niespodziankę. W pewnym sensie uratował honor pary młodej. Ale św. Jan przytacza tę historię z innego powodu. Pokazuje dynamikę objawiania się Jezusa. Na początku historii jedyną osobą, która zna posłannictwo Jezusa jest Jego Matka. To ona przychodzi do Niego z prośbą i mimo raczej szorstkich słów Jezusa. Może to wynikać z tego, że nie była to pierwsza taka rozmowa; być może Maryja spodziewała się szybszego objawienia chwały Swojego Syna? Pamiętała z pewnością obietnicę, którą otrzymała przy nawiedzeniu: „będzie On wielki, otrzyma tron praojca Dawida, …, będzie panował na wieki…” Może nie mogła się doczekać jej wypełnienia? I dlatego Jezus mówi, „nie Moja i nie Twoja sprawa, nie nadeszła Moja godzina”.
Nie zrażona Matka idzie pełna wiary do sług i mówi, „zróbcie, co Wam powie”. Znowu, wydaje mi się, że nie pierwszy raz Matka wymogła na Synu jakieś działanie. Nie wiem, to jakaś tajemnica, bo przecież Jezus wie, że wina nie mają, a Matka jest przekonana, że On im pomoże. No i tak się stało.
Jan przytacza tę historię, by pokazać, że na początku wierzyła w Niego tylko Matka, wyraźnie sprowokowała całą sytuację, a ostatecznie uwierzyli także uczniowie. Tak Jan podsumowuje całe zdarzenie. Wszystko inne jest jakby po drodze, dzieją się dobre rzeczy, wino jest sprawdzone i zyskuje uznanie, honor uratowany, słudzy zaskoczeni. Ale w końcu podsumowanie mówi: „objawił swoją chwałę i uwierzyli uczniowie”.